Wstaliśmy rano ze świadomością, że trzeba wyjechać z Negril zanim nas zjedzą nagabywacze. Zrobiliśmy długi spacer wzdłuż oceanu po najbielszym piasku jaki widziałam i dotarliśmy do tak zwanego centrum miasta. Po krótkim rozpoznaniu okolicy złapaliśmy taksówkę, która zawiozła nas z powrotem do hotelu po bagaże i wyjechaliśmy z Negril dalej, do Savanna-la-Mar. Tam zjedliśmy nasz pierwszy jamajski obiad - najpierw pikantną zupę (coś jakby jarzynowa tylko ostra), później Rudy jadł brownie chicken, a ja curried fish in coconut milk. Bardzo miła kelnerka wyszła z nami przed bar i załatwiła dla nas kolejną taksówkę.Samochód to podstawowy środek komunikacji na Janmajce, więc gdy nie masz własnego, jeździsz taksówkami. Tak jak w Maroku, należy poczekać, aż zbierze się"kolektyw", czyli dwie osoby na przód (poza kierowcą) i cztery do tyłu. Taksówkarze raczej nie próbują zdzierać, bo przecież widzimy ile płacą pozostali miejscowi pasażerowie.