Geoblog.pl    agatirudy    Podróże    Jamaica 2010    Wyjazd w ciemno na słoneczną wyspę
Zwiń mapę
2010
08
sty

Wyjazd w ciemno na słoneczną wyspę

 
Jamajka
Jamajka, Montego Bay
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
06.01.2010

Decyzję o wyjeździe "w ciemno" właśnie w środę szóstego stycznia 2010 podjęliśmy 45 minut przed planowym odjazdem autokaru do Frankfurtu z dworca PKS we Wrocławiu. Uzbieraliśmy dużo urlopowych dni i od Świąt szukaliśmy ciekawej (rzecz względna) oferty lotniczej w jednym z wielu interesujących nas kierunków. Okres świąteczno-noworoczny rządzi się swoimi prawami i nie jest łatwo znaleźć wtedy tak zwaną okazję. Od kilku dni byliśmy już spakowani i jak fanatycy śledziliśmy wszelkie strony z ofertami lotów "last minute", ale cały czas ceny były dla nas zbyt wysokie.

I w końcu; decyzja- jedziemy dzisiaj i szok - w takim razie ciężko będzie zdążyć. Plecaki już co prawda spakowane i niby wszystko gotowe, ale jeszcze jakieś pseudokanapki przydałoby się na drogę zrobić, dopakować ostatnie niezbędne rzeczy (tym trudniej się pakować, gdy nie wiadomo gdzie i na jak długo jedziemy). Zebraliśmy się jak najszybciej mogliśmy i wyszliśmy z domu o 23.50, przy czym autokar do Frankfurtu miał jechać o 23.55. Na dworcu okazało się, że autokaru jeszcze nie ma, jest opóźniony nie wiadomo o ile, poza tym Pan w kanciapie na dworcu ma "awarię systemu" i bilety mieliśmy sobie kupić u kierowcy. O 0.30 autobusu nadal ani widu ani słychu, zimno jak to zwyczajowo w polskim styczniu, Rudy rzucił propozycję: "może jak nie przyjedzie do pierwszej w nocy to jest to znak, żeby zawrócić do domu i jutro najwygodniej w świecie władować się do samolotu do Egiptu (wylot po ludzku z Wrocławia)". Nie mieliśmy okazji długo zastanawiać się nad taką opcją, bo autokar nareszcie nadjechał. Kupiliśmy bilety w dwie strony: Wrocław-Frankfurt, Frankfurt-Wrocław, przy czym bilet powrotny z opcją "open", bo nie znaliśmy daty powrotu. Bilet dla jednej osoby kosztował 305 pln.

07.01.2010

We Frankfurcie byliśmy rano dnia następnego. Z dworca autobusowego, gdzie nas wysadzili, przeszliśmy dosłownie kawałek do dworca kolejowego (nie jest to bynajmniej odpowiednik dworca PKP). Wszystko znakomicie oznakowane, skomunikowane, a każdy przechodzień wręcz czyha by Ci pomóc, wskazać drogę. Bardzo szybko dotarliśmy kolejką na lotnisko. Teraz miało się wszystko okazać - czy podjęliśmy słuszną decyzję wsiadając na wariata do autobusu nie mając biletu lotniczego, ani żadnej rezerwacji. Liczyliśmy na to, że uda nam się kupić bilety w przystępnej dla nas cenie < 300 eur/osobę w jakieś ciepłe w styczniu i piękne miejsce na ziemi. Na lotnisku odnaleźliśmy miejsce gdzie różne linie lotnicze i biura wywieszają oferty "last minute", przy czym jest to pojęcie względne, bo czy za "last minute" można uznać ofertę wylotu za 10, 12 czy 15 dni? Nas interesowały wyloty tego dnia, ewentualnie zakładaliśmy możliwość lotu na następny dzień. I tak właśnie trafiliśmy! W agencji Ltur mieli oferty kilku lub kilkunastokrotnie tańsze niż we wszystkich biurach dookoła. Dla nas idealna okazała się oferta lotu na Jamajkę - 12 dni. Na lotnisku we Frankfurcie wydawało mi się, że to to trochę mało, że za krótko tam będziemy. Później z perspektywy półleżącej pod palmą na Jamajce - czułam, że czas płynie tam inaczej, nie odliczałam dni. Na Jamajce jest po prostu dobrze TERAZ.

Wylot mieliśmy z Dusseldorfu, ale Ltur jest na tyle elegancki, że w ramach biletu lotniczego zasponsorował nam przejazd wypasionym niemieckim pociągiem z Frankfurtu do Dusseldorfu. W sumie koszt przelotu w obie strony wraz z pierwszym noclegiem na Jamajce - 296 eur na jedną osobę.

08.01.2010

W Montego Bay wylądowaliśmy po około 10 godzinach lotu, wieczorem. W międzyczasie zmieniliśmy strefę czasową - 6 godzin różnicy. Wprawdzie jak wysiedliśmy z samolotu było jeszcze widno, ale szybko zapadł zmrok i niewiele widzieliśmy po drodze do Negrila, gdzie mieliśmy wykupiony pierwszy nocleg (jeszcze w Niemczech, przez Ltur). Władowaliśmy się pod lotniskiem do jakiegoś autokaru, który rozwoził turystów po ich hotelach-pałacach. Gdy autokar zatrzymał się przed naszym hotelem "Footprints" w autokarze zapanowała ogólna wesołość:-) Reszta turystów jechała w nieco bardziej luksusowe rewiry, ale ważne że i my się cieszyliśmy. Po zrzuceniu gratów w naszym pokoiku wyszliśmy wprost na plażę. Pierwszy wieczór na Jamajce był niesamowity - gwiazdy wielkie i blisko. Ciepło, tropikalna bryza znad oceanu. Zamówiliśmy sobie po drinie (rum+cola) w plażowym barze i słuchaliśmy muzyków, którzy grali reggae na żywo. Czuliśmy się jakbyśmy wskoczyli do telewizora. Długo, bo prawie dwa lata czekaliśmy, żeby poczuć wakacje i w końcu nadeszły. Żeby uzupełnić ten idylliczny obraz, muszę dodać, że co chwilę podchodzili do nas sprzedawcy wszystkiego i niczego - niektórych udawało się nam spławić w miarę bezboleśnie, inni męczyli bardziej. A, jak można się było domyślić, najwięcej było handlarzy najlepszego i najbardziej jamajskiego "Bob Marley stuff"...Uciekliśmy po paru godzinach spać, co oznaczało pierwsze spotkanie z karaluchami, lub ich jamajskimi kuzynami (duże owady z czułkami, które szybko popylają w okolicach łazienkowych i nie tylko). W Footprintsach Rudy stoczył zwycięską walkę z czterema. Rozpoczęliśmy chlubną tradycję wczesnego chodzenia spać i wczesnego wstawania - zupełnie odwrotnie niż mamy w zwyczaju postępować w naszym ojczystym ciemnym i zimnym kraju...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
agatirudy

Agata i Wojtek Podgórscy
zwiedzili 8% świata (16 państw)
Zasoby: 98 wpisów98 2 komentarze2 55 zdjęć55 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
20.08.2010 - 01.09.2010
 
 
08.01.2010 - 20.01.2010
 
 
21.01.2007 - 09.02.2007